Banany kupuję na targu. W ten sposób wspieram naszych rolników.
– Kiedyś banany jedliśmy raz do roku, na Święta – mówi sprzedawca, wręczając mi kiść.
– Kiedyś Święta były raz na kilka lat – zauważam
– Kiedyś lata były znośniejsze – nie ustępuje on.
– Kiedyś banany były zieleńsze.
– Banany? – pyta.
– Polski majątek haniebnie sprzedany.
– Na miły Bóg!
– Nasze banany rozstrzelał wróg.
– Któż taki zrobić to mógł?
– Twój dziad – mówię – a mój wnuk.
– Pan robisz se jaja, a wyszedł zbuk.
Zapada cisza. Szukam, szukam. Wreszcie:
– Pytania czytał Tadeusz Sznuk.
Kurtyna. A potem:
– Wiesz pan co? – pytam.
– Nie wie.
– Zachowaj pan te banany.
Odchodzę. Słowa prosto w plecy:
– Dla polskiego rolnictwa to bardzo krzywdzące.
Ja:
– Pan żeś je kupił w Biedronce.
Boli mnie serce.